Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nicholas sparks. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nicholas sparks. Pokaż wszystkie posty
Popularni autorzy z którymi mam 'problem'

Popularni autorzy z którymi mam 'problem'

Zapewne każdy z Nas posiada przynajmniej jednego autora (bądź autorkę), którego książki kupuje zupełnie w ciemno. Tytuł pojawia się w zapowiedziach, a Wy już wiecie, że ta książka prędzej czy później musi trafić w wasze ręce. Osobiście sięgam po wszystko autorstwa Leigh Bardugo, Marissy Meyer czy Johna Boyne.


Analogicznie - każdy z Nas zna kilku autorów z którymi relacja mogłaby nosić status "to skomplikowane". Niby sięgamy po ich książki, dajemy im kolejne szanse ale zawsze brakuje 'chemii', coś nie iskrzy. A ponieważ chętniej rozmawiam o tym co mi przeszkadza i nie pasuje (szokujące! :O), to dzisiaj porozmawiamy o tych autorach z którymi mam drobne 'problemy'.

John Green
Nie będzie to szokujące jeśli powiem, że moja przygoda z Greenem rozpoczęła się od "Gwiazd naszych wina". No i tak - podobało mi się! Wiem, że nie jest to książka bez wad ale uważam, że w swoim gatunku jest na prawdę całkiem przyjemna. Wydaje mi się też, że to ona zapoczątkowała 'modę' na książki o śmiertelnie chorych nastolatkach, których w pewnym momencie było od zasrania bardzo dużo. Ale jako, że historia Hazel i Gusa była pierwsza to wydawała mi się dość świeża i ciekawa.
Wiadomo, że dobra młodzieżówka nie jest zła - postanowiłam więc zabrać się za kolejne książki Greena, co ostatecznie okazało się stratą czasu.
"Papierowe miasta" prawie mnie uśpiły, nie jestem w stanie przypomnieć sobie o czym była ta książka. Nawiedzona Margo nie skradła mojego serca swoim hipsterzeniem.
Stwierdziłam, że między obiema książkami jest tak ogromna przepaść, że trzeba dać Johnowi jeszcze jedną szansę - nadeszła więc pora na "Szukając Alaski"... Już same opisy mnie nie zachęcały:

Porównywany z przełomowym "Buszującym w zbożu" J.D. Salingera literacki debiut Johna Greena (...).
Może ktoś pamięta jak wybitnie uwielbiam "Buszującego w zbożu"? Wcale. Wcale jest odpowiedzą. Ani kuwa trochę.
Znowu mamy do czynienia z nawiedzoną i zbuntowaną-bez-powodu dziewczyną, która nie wzbudza żadnej sympatii. Tytułowa Alaska znika, a chłopak jej szuka - no REWELACJA. Kolejna książka Greena o której więcej nie pamiętam niż pamiętam.


Ponieważ lubię cierpieć, to jakiś czas temu zabrałam się za "Żółwie aż do końca". Przyznam szczerze, że w tym przypadku było już dużo lepiej, aż sama nie mogłam w to uwierzyć. Żeby tradycji stało się za dość - po raz kolejny nie mogłam strawić głównej kobiecej postaci. W tym przypadku Azy, która jest neurotyczna aż do szpiku kości. Ja, ja, ja! Ja jestem najważniejsza i wszystko musi kręcić się w okół mnie. Mimo tej histeryczki, ostatecznie książka nawet nadaje się do polecenia.

Wiem, że jako 29-latka absolutnie nie jestem w grupie docelowej tego typu książek - zdaję sobie z tego sprawę. Ale. Ale są młodzieżówki, które są na tyle dobre że spodobają się zarówno nastolatce z burzą hormonów jak i takiej starej babie jak ja. (dowody: "Eleonora i Park", "Anna i pocałunek w Paryżu", "Ponad wszystko")


Stephen King
No przyznać się, komu skoczyło ciśnienia na samą myśl o tym, że będę jechać po 'królu grozy'? ;)
Nie martwcie się, tak na prawdę nie mam o Kingu nic złego do powiedzenia. Ani nic dobrego. Dla mnie Stefan jest po prostu 'meh', czyli nie robi na mnie kompletnie żadnego wrażenia. Ale czy to nie jest najgorsze? Gdy książka nie wzbudza w nas żadnych emocji?
Gdzieś w mojej podświadomości Stephen King był właśnie "królem grozy", mistrzem nad mistrzami! Sięgając po jego książki oczekiwałam strachu, gęsiej skórki albo chociaż dreszczy. Czegokolwiek.
Pierwszą książką na którą się skusiłam będąc jeszcze w liceum był "Łowca snów"... toż to było straszne. Jakieś potworki, chatka w lesie. Nawet nie doczytałam do końca. Odpuściłam Kinga na parę dobrych lat. Jako, że nie poddaję się zbyt łatwo, a dodatkowo bardzo podobała mi się większość filmów powstałych na podstawie książek Stefana (pomijając "Lśnienie", które było jednym z najgorszych filmów jakie widziałam) to dałam mu kolejną szansę. I kolejną. "Carrie" - całkiem znośna ale grozy tam nie było. "Misery" - ciekawa ale rewelacją bym tego nie określiła. "Zielona mila" - film lepszy no i jak się już domyślacie... zero strachu.


Bardzo dużo osób polecało mi "To", "Cmętarz zwierząt" czy właśnie "Lśnienie". Podobno te książki są na prawdę przerażające i to jest taki 'prawdziwy' King. Niestety ale coś czuję, że nigdy się nie skuszę. Skoro autor niczym mnie nie przekonuje, to szanse na to że poświęcę tydzień na czytanie książki która ma ponad 800 stron są... nikłe. Powiedziałabym nawet, że są prawie równe zeru.

Jeśli możecie polecić mi książkę tego autora, ale taką która jest faktycznie przerażająca i nie ma 1000 stron to proszę się nie krępować.

Nicholas Sparks
Co tu robi Sparks zapytacie? To jest dopiero ciekawa sprawa. Przeczytałam jakieś 95% książek tego autora i nawet pokuszę się na stwierdzenia, że lubię jego twórczość. Problem pojawia się, gdy mowa o filmach na podstawie jego książek, a jest ich całkiem sporo. BARDZO lubię te filmy, praktycznie wszystkie. Lubię je o wiele bardziej od książek. Każdy film, który powstał na podstawie książki tego człowieka jest po prostu lepszy od pierwowzoru. Sorry not sorry.
Zazwyczaj gdy zabieramy się za oglądanie filmu, po uprzednim przeczytaniu książki jesteśmy przekonani, że nie ma takiej opcji aby wypadł lepiej - niespodzianka! Ze Sparksem wszystko jest możliwe.
Dawno, dawno temu gdy byłam jeszcze smarkata, Ryan Gosling pojawił się w moim życiu i sprawił, że był weselsze - obejrzałam "Pamiętnik". Obejrzałam go jakieś 726439 razy i pewnie obejrzę go jeszcze nie raz. Dopiero po kilku latach cudownie odkryłam, że 90% popularnych filmów jest adaptacją książek, więc czym prędzej przeczytałam "Pamiętnik" Nicholasa Sparksa. Poziomu mojego rozczarowania nie da się zmierzyć absolutnie żadną skalą. Gdzie te emocje? Gdzie ten ból rozstania? Gdzie ta złość i rozgoryczenia?
Podobnie było z "Ostatnią piosenką". Nie jestem fanką Miley Cyrus jako aktorki ale film bardzo mi się spodobał, nawet łezka zakręciła mi się w oku pod koniec. Książka? Fajna. Ale film lepszy.
"Najdłuższa podróż" - moja ulubiona książka Sparksa, na prawdę godna polecenia. No ale film... Nawet gdy pominę półnagiego Scotta Eastwooda (chociaż nie wiem dlaczego miałabym to robić), cała historia jest rewelacyjna! Tutaj już bezapelacyjnie beczałam jak dziecko, zero opamiętania.


Pewnie większość osób (zwłaszcza w moim wieku) doskonale kojarzy film "Szkoła uczuć". Znamy? Jeśli nie, to film jest do nadrobienia w najbliższy weekend i nie chcę słyszeć wymówek.
Tak czy siak - film był hitem. Ach i och. Kilka lat temu przeczytałam książkę (swoją droga tytuł to "Jesienna miłość")...
Nie rozmawiajmy o tym. Jeszcze gorzej niż z "Pamiętnikiem".
"I wciąż ją kocham", "List w butelce, "Dla Ciebie wszystko", "Bezpieczna przystań"- to na prawdę dobre książki, które na pewno przypadną większości do gustu i z ręką na sercu mogę je Wam polecić. Zasypałam Was tytułami książek Nicholasa Sparksa i tak zupełnie szczerze, to one wszystkie są na prawdę fajne.
Ale filmy są lepsze ;)


Dotrwaliście do końca, gratulacje!
Czasami mam wrażenie, że mój blog powinien nazywać się ponarzekajmy-o-książkach.blogspot.com (dla chętnych dodam, że nazwa jest wolna :D) ale nic nie poradzę na to, że marudzenie jest moją cnotą i skromnie powiem, że jestem zajebista w narzekaniu, o!
Są tu jakieś marudy?




We dwoje – Nicholas Sparks, wyszło i tym razem

We dwoje – Nicholas Sparks, wyszło i tym razem

Z Nicholasem Sparksem sytuacja jest prosta – albo nie lubisz i nie możesz znieść, albo lubisz i czytasz wszystko jak leci. Jako, że ja jestem w tej drugiej kategorii to raz na jakiś czas sięgam po książki tego autora z ogromną przyjemnością. Twórczość Sparksa jest zawsze prosta, łatwa i przyjemna w odbiorze, ktoś powie, że na jedno kopyto ale czy to coś złego? Umówmy się - nie są to arcydzieła literatury światowej ale jeśli mamy ochotę się oderwać i przeczytać coś  niezobowiązującego to Sparks jest zawsze dobrym rozwiązaniem. Chociaż nie powiem... czasem zdarzyło mi się uronić łezkę czy dwie podczas czytania.


Śmiem stwierdzić, że pewnie większość z Was (ze mną na czele) trafiła na tego autora dzięki filmowi pt. ”Pamiętnik”. Oooj tak. Ryan Gosling, pocałunki w deszczu – jaki to był HIT! Tutaj zaczyna się mój drobny problem ze Sparksem. Ale taki maluuutki. Wole filmy na podstawie jego powieści od... samych książek. Tak! Powiedziałam to! Filmy są lepsze od książek. Absolutnie nie oznacza to, że książki są złe – oznacza to, że filmy są dobre :) Zawsze mam wrażenie, że filmy niosą ze sobą większy ładunek emocjonalny. Ale to dobrze, bo zawsze po przeczytaniu książki oglądam film który był na niej oparty i jeszcze nigdy się nie zawiodłam.

Koniec wywodów o autorze, przejdźmy do książki! „We dwoje” to jego najnowsza powieść i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Jego poprzednia książka „Spójrz na mnie” niestety nie przypadła mi do gustu. Tak szczerze to nie pamiętam nawet o czym była.
Na szczęście tym razem sprawy mają się inaczej.



We dwoje” to opowieść o rodzinie. O tym, że nie zawsze jest łatwo i sielankowo. O przeciwnościach i złośliwości losu.
Russel i Vivien są udanym małżeństwem. Gdy w ich zyciu pojawia się London (tak, nie było już dziwniejszych imion – to dziewczynka) są najszczęśliwszymi ludzmi na Ziemi. Do czasu. Dziecko, pieniądze znikające z konta, utrata pracy są tylko częścią ich problemów. Para powoli oddala się od siebie, w dodatku dochodzi do wciąż dość niespotykanej w naszych czasach zamiany ról – Russ zostaje tatą na pełen etat a Vivien wraca do pracy i tak na prawdę dopiero wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty. Matka dziewczynki przestaje mieć czas dla rodziny, rzucając się w wir pracy, a Tata-Na-Etacie próbuje pogodzić wychowywanie córki z rozkręcaniem własnego biznesu.
Cała historia napisana jest w bardzo niewymuszony sposób. Nie ma przerysowanych dramatów, bohaterowie wydają się być prawdziwymi ludzmi dzięki czemu bardzo łatwo się do nich przywiązujemy i przejmujemy się ich losem.
Trzeba również przyznać, że relacja ojciec-córka jest urocza i chwytająca za serce. Wydaje mi się, że dla kobiet mężczyzna zajmujący się dzieckiem zawsze jest wzruszającym obrazkiem, a przynajmniej we mnie wywołuje to uczucia o które nigdy nie podejrzewałabym mojego zlodowaciałego serca ;)


Jaka jest Wasza ulubiona powieść Nicholasa Sparksa?




Copyright © 2014 booklicity , Blogger