Wielka samotność - Kristin Hannah, czyli tego mi było trzeba


Znacie ten motyw? Wychodzi jakaś nowa książka, wszyscy się nią zachwycają i nagle na co drugim blogu i co trzecim kanale na YT pojawia się recenzja tego tworu? Książka jest dosłownie wszędzie, aż do tego stopnia że macie dość nawet patrzenia na jej okładkę?
Ja trochę tak miałam właśnie z "Wielką samotnością". Wiedziałam, że na pewno ją przeczytam bo "Słowik" tej samej autorki był jedną z najlepszych książek, które przeczytałam w ubiegłym roku. Ale. Ale kto chce czytać 32 recenzje tej samej książki? Odczekałam więc swoje, zabrałam się za nią kilka dni temu i dzisiaj przychodzę do Was z recenzją.

Niektórzy mogą pamiętać, jak w kilku poprzednich postach narzekałam na to, że dawno nie przeczytałam na prawdę DOBREJ książki. Książki, która zrobiłaby na mnie jakieś wrażenie, książki, która zostanie ze mną na dłużej.
Panie i panowie: oto ona!
Tego mi właśnie było trzeba. To była TA książka, która zwróciła mi wiarę w dobrą literaturę - a przynajmniej dobrą dla mnie. Kristin Hannah po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że po jej książki mogę sięgać w ciemno.
Była złość, był smutek i były łzy - czego więcej trzeba?


Lata 70., zimna, dzika i niebezpieczna Alaska. 
Czternastoletnia Leni i jej matka są w pełni podporządkowane despotycznemu ojcu. Nie będzie spoilerem jeśli napiszę, że Ernt cierpiał na poważny zespół stresu pourazowego po powrocie z wojny w Wietnamie. Nocne koszmary, rozczarowanie światem i ciągła walka o każdy grosz sprawiła że mężczyzna dość często zaglądał do kieliszka. Zrobił się agresywny i we wszystkim dopatrywał się spisków i konspiracji rządowych.
Mimo wszelkich starań, nie byłam w stanie wykrzesać w sobie sympatii do tego człowieka. Wiem, że w latach 70. zespół stresu pourazowego był czymś kompletnie nowym i nikt za bardzo nie wiedział jak sobie z tym radzić. Mogę jedynie wyobrażać sobie jak ciężkim doświadczeniem jest udział w wojnie - dodatkowo Ernt przez kilka lat był jeńcem wojennym co na pewno odcisnęło na nim swoje piętno. Ale nie ma takiej siły, która przekonałaby mnie, że są powody w których świetle regularne znęcanie się nad swoją rodziną może zostać usprawiedliwione. Nie i koniec.
Pomyślicie pewnie, że to był ten element, który wzbudzał we mnie złość - nie do końca.

Jeszcze bardziej od Ernta wkurzała mnie matka Leni - Cora. Kobieta była ślepo zakochana w swoim mężu, każdy jego atak złości (który najczęściej swoją kulminację miał na jej twarzy i ciele) miał w jej oczach wytłumaczenie. Każdy cios był wołaniem o pomoc, każdy kolejny kieliszek był 'chwilą słabości'.
Co jest z kobietami nie tak? Jeśli mąż cię tłucze to bardzo mi przykro - ale Cię nie kocha. Co więcej, jeśli to robi to jest dla Ciebie znak, że trzeba uciekać od niego ile sił w nogach. Cora jest słabą, uzależnioną od Ernta istotą. W dodatku jest egoistką. Tak, dobrze przeczytaliście. Żadna normalna kobieta nie pozwala swojemu dziecku żyć w takich warunkach. Nie pozwala swojej córce oglądać jak ojciec okłada pięściami jej matkę. W dodatku dziewczynka wielokrotnie prosi mamę, żeby uciekły (a mają gdzie) ale Cora ciągle powtarza, że nie da rady - kocha Ernta #fucklogic
Krew. We. Mnie. Wrze.

Tym co trzyma Leni przy zdrowych zmysłach jest przyjaźń z Matthew. Dzieciaki chodzą razem do szkoły i zaprzyjaźniają się już od pierwszego dnia. Niestety w skutek nieszczęśliwego wypadku, chłopiec musi opuścić swoje rodzinne miasto. 
(Swoją drogą - nienawidzę gdy autor robi coś takiego. To tak jak zabicie Syriusza w Harrym Potterze. Chłopak miał JEDYNĄ bliska osobę. Wszystko w jego życiu był do dupy oprócz Syriusza, czyli co? Zabijmy go.)
Dziewczyna jest zdruzgotana, jedyne co jej pozostaje to listy. Dużo listów które wymieniają między sobą przez lata. Podobno stara miłość nie rdzewieje, więc ścieżki Leni i Matthew przecinają się po kilku latach.
Ten wątek, jak by nie było - romantyczny, sprawił że poczułam wszystko to co powinnam. Była radość, na prawdę szczerze uśmiechałam się czytając o poczynaniach tej dwójki. Były też chwile ciężkie i smutne. Były również łzy. Pełen wachlarz emocji, przepiękna historia.


Reszta musi zostać tajemnicą, gdyż w "Wielkiej samotności" pojawia się również lekki wątek kryminalny - więc absolutnie nie mogę Wam tego zepsuć.
Autorka genialnie przedstawiła przekrój ludzkich emocji i charakterów - po raz kolejny Kristin Hannah udowadnia, że to jest jej najmocniejszą stroną. Każdy bohater jest wyjątkowi i wyrazisty, nie ma postaci które są nam obojętne.
Sama historia porusza do cna pokazując jak wiele rodzajów miłości towarzyszy nam w życiu i jak łatwo jest to uczucie pomylić z uzależnieniem.
Ja jestem zauroczona mimo iż książka absolutnie nie należy do najłatwiejszych. Zdecydowanie polecam fanom "Słowika" ale nie tylko. Jeśli czytacie książki po to aby coś poczuć - trafiliście na dobry tytuł.

41 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hannah jest genialna, mam nadzieję że jej kolejne książki będą równie dobre :)

      Usuń
  2. "Słowik" był.świetny, więc zakupiłam drugą książkę autorki. Mam nadzieję, że mnie zachwyci tak jak Ciebie ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że Ci się spodoba :) Do "Słowika" jej daleko ale to po prostu kompletnie inna książka - wcale nie gorsza ;)

      Usuń
  3. Tak znam ten motyw... do tego każdy chwali, wychwala, zachwala, mówi, pisze i opowiada jaka ta ksiązka cudowna. Siegam po nią po kilku miesiącach a nawet po roku - bez uprzedzeń i oczekiwań i zaliczam się do nielicznej mniejszości, której ta ksiązka się nie podobała :P
    Recenzowanej powieści nie znam, nie słyszałam i nie widziałam. Nie czytałam żadnej książki tej autorki, więc nie wiem czego mogę się spodziewać ale nie mówię nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię, kiedy wszyscy pieją z zachwytu nad jakąś powieścią, recenzje na blogach tylko pozytywne, a ja stwierdzam po lekturze, że to albo było nijakie, albo co gorsza po prostu kiepskie. Zawsze się wtedy zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak czy te recenzje są jakieś lipne. Dlatego lubię takie blogi jak ten, na których pojawiają się też niepochlebne opinie- dzięki temu wiem, że jak Ania coś chwali, to na pewno jej się podobało, a że zauważyłam, że mam w miarę podobny gust, to mogę śmiało sobie dopisać książki Kristin Hannnah na listę do przeczytania:)

      Usuń
    2. Kiedy widze tyle pochwał to najczęściej nie mam ochoty sięgać po te książki - odechciewa mi się... Tak samo jak Ty lubię blogi które nie tylko chwalą - niestety wielu blogerów zachwala mimo iż nawet nie przeczyta, bo książkę dostali za darmo albo (o zgroza) takich pozytywnych recenzji wymaga wydawnwictwo :( Co do recenzowanej książki to będąc w bibliotece do niej zajrze (jeśli ją zobacze), przeczytam fragment i zobacze :)

      Usuń
    3. Justynko - miło mi, że lubujesz się w moich narzekaniach <3 :D
      Uważam, że nie ma co wszystkiego chwalić tym bardziej że nikt mi za to nie płaci ;) Sama kupuję książki, blog prowadzę dla przyjemności - jak większość, więc nie rozumiem po co zachwycać się byle czym. Co prawda dość rzadko pisze o tym co mi się nie podoba jeśli chodzi o książki, bo najzwyczajniej mi się nie chce. Jeśli przeczytam słabą książkę jestem wystarczająco rozczarowana, nie chcę o niej rozmyślać i pisać recenzji, chociaż czasem się zdarza :)

      A tak swoja drogą to ważne jest, żeby znaleźć sobie kogoś kto ma właśnie podobny gust do naszego, wtedy wiemy że jak ktoś coś poleca to możemy śmiało czytać :) Mam kilka takich blogów i jak już nie wiem co czytać to tam zaglądam :)

      Usuń
    4. Ervisha - Ja dość rzadko sięgam po książki, które są szeroko promowane, bo właśnie zazwyczaj jestem zawiedziona. Nie wiem czy to wynika z tego, że mam inny gust czy z tego że niektórzy zachwycają się byle czym, czy może wydawnictwo tego wymaga a blogery boją się utraty współprac. Wiadomo, że nie ma książki która spodoba się każdemu - nawet ta najlepsza, więc jak widzę, że książka ma same pozytywne recenzje to już wiem, że coś jest nie tak.
      Nigdy nie zapomnę "Dziewczyny w pociągu", którą zachwycali się wszyscy. Nawet sami Stephen King napisał że zarwał noc dla tej książki! No ale Stephen wydaje tyle książek co Mróz, z jakością różnie więc widocznie zadowala go byle gówno. Książka była mocno słaba, chociaż pewnie odbiór byłby lepszy gdyby internet nie wmawiał mi że to jakieś odkrycie roku.

      Usuń
    5. Mnie już ta promocja najcześciej zniechęca ;)
      Nie tylko Ty zawiodłaś się "Dziewczyną.." spotkałam się ze znaczną ilością takich opinii. Sama książki nie czytałam ;)

      Usuń
    6. Nie wiem jak książka, ale ekranizacja "Dziewczyny w pociągu" mi się podobała. Mój Patryk przysypiał przez pierwszą połowę filmu, a kiedy nie przysypiał, to marudził, że to nudne i o niczym, ale mi się podobało. Początek faktycznie był nudny, ale cała ta intryga mnie oczarowała :) Chyba, że film jest lepszy.
      Jeśli chodzi o marketing książek i wykorzystywane do tego wypowiedzi znanych pisarzy, to cóż... Mam wrażenie, że to ostateczny chwyt, żeby wypromować miernoty. Znane nazwisko zachęca, czytelnicy poddają się chyba takiej autosugestii albo uznają, że skoro takiemu Kingowi się podobało, to znaczy, że mi też musi, bo "Słowacki wielkim poetą był.".

      A jeśli chodzi o negatywne, czy chociaż nie pochwalne recenzje na blogach, czy jak to Aniu, określiłaś "narzekania", to nie ma nic równie autentycznego. Chwalić można przez poczucie zobowiązania, dla kasy czy darmowych książek, albo, żeby autora nie urazić, bo może kiedyś jakimś cudem to przeczyta i będzie... A marudzić? Marudzić można tylko z serca i dla rozładowania frustracji wywołanych daną książką :D Poza tym jeśli ktoś cały czas wszystko wychwala, to mam wrażenie, że albo jest takim bezrefleksyjnym egzemplarzem, któremu podoba się wszystko, jak leci, albo wciska mi kit świadomie.

      Usuń
  4. Po tak entuzjastycznej opinii pozostaje mi tyko dopisać ten tytuł do listy książek do przeczytania:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już gdzieś, że to całkiem dobra książka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakiś czas temu zastanawiałam się nad tą książką i teraz wiem, że chcę ją przeczytać. Jestem ciekawa jak ja ją odbiorę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się skusisz bo na prawdę warto poświęcić jej trochę czasu :)

      Usuń
  7. O książce wcześniej nie słyszałam, ale wydaje się być ciekawa ^^
    Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłam się oderwać, 2 dni i po książce :)

      Usuń
  8. Bałabym się troszkę tej książki, po tym, jak "Dziewczyna z pociągu" zachwalana wszędzie dała mi pierwszy raz odczuć, co to znaczy przeczytać prawdziwy chłam...
    Z tego, co napisałaś mogę wywnioskować, że w sumie dałaby radę sprostać moim wymaganiom, ale jeszcze trochę chyba poczekam, aż stanie się ona bardziej zapomniana ☺ Poza tym na mnie czeka bardzo długa kolejka książek, które ostatnio kupiłam, wypożyczyłam i nie miałam czasu przeczytać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj "Dziewczyna z pociągu" była koszmarnie słaba i faktycznie była reklamowana dosłownie wszędzie... Tutaj nie miałam się czego obawiać, bo znam autorkę i wiedziałam czego się mogę spodziewać :)

      Usuń
  9. Czuję się mocno zaintrygowana. Z przyjemnością sięgnę po tą pozycję, chociaż przyznam, że nie czytałam jeszcze Słowika. Po lekturze Shantaram, obecnie nurzam się w prostych i powiedzmy to sobie dość trywialnych kryminałach. Niemniej na pewno zapamiętam tę propozycję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam "Shantaram" ale niestety nie dałam rady jej przeczytać, nie moja bajka ale rozumiem że masz teraz ochotę na trochę luźniejsze lektury :)

      Usuń
  10. Nie czytałam "Słowika", ale pamiętam ten wielki boom na tę książkę. A ta książka... Wygląda trochę znajomo, ale nie natrafiłam na aż tak wiele jej recenzji. Miałam coś takiego z "Gwiazd naszych wina" - ta książka była wszędzie, po prostu wszędzie! Do dzisiaj jak widzę nazwisko autora, to mną coś wstrząsa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooj tak, mam podobnie z Greenem ale ja po prostu z anim nie przepadam ;)
      "Słowik" jest rewelacyjny, polecam go zawsze i wszędzie <3

      Usuń
  11. Nie znam, "Słowika" też, ale grzebię raczej w starociach, więc nie dziwne, że jeśli "internety huczą" o czymś, to mnie to omija ;) Nie tuptam też po blogach książkowych, właśnie z tego względu, że najczęściej widzę na nich recenzje nowości, czyli wszyscy piszą o tym samym ;) Twój opis brzmi intrygująco, sama mam problem z trafieniem na Dobrą Książkę, więc zapamiętam ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej kolejności polecam "Słowika" - rewelacyjna książka.
      Ja czasami mam dość tego, że na co drugim blogu jest recenzja tej samej książki :/ Dość często sięgam po starsze książki, mam wrażenie że większość nowości od których huczy internet to typowe młodzieżówki - na które zazwyczaj nie mam ochoty.

      Usuń
  12. "Słowika" sobie odpuściłem, bo jednak po początkowym optymizmie później recenzje stawały się coraz bardziej ostre, a wręcz niewdzięczne. Może dlatego mam nieuzasadniony uraz do tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy kto lubi książki z narracją dwutorową i historycznym tłem będzie absolutnie zachwycony. Dla mnie "Słowik" to jedna z lepszych książek jakie czytałam, polecam zapoznać się z którąś z książek autorki i samemu sprawdzić ile w tym prawdy :)

      Usuń
  13. Dobrze zrobiłaś, że przeczekałaś natłok recenzji i zachwytów nad tym tytułem, od razu czyta się Twój wpis świeżo i ciekawie.

    Nie rozumiem ludzi, którzy pozwalają sobą pomiatać w imię miłości. Nie i jeszcze raz nie! Dlatego dobrze rozumiem Twoją reakcję na matkę głównej bohaterki><

    Po przeczytaniu Twojego wpisu czuję i ja potrzebę sięgnięcia po "Wielką samotność", i to mimo że "Słowika" nie czytałam, więc autorka to dla mnie całkowita tabula rasa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam obie książki, ja jestem absolutnie zachwycona <3 Po kolejne książki tej autorki na pewno sięgnę w ciemno.

      Ile ja się nadenerwowałam czytając tę książkę! Tragedia. Nie rozumiem takich ludzi i nigdy nie zrozumiem - jeśli Tobie kobieto odpowiada takie życie to super, ale co z dziećmi? Nie jestem w stanie wykrzesać w sobie ani odrobiny empatii wobec takich kobiet.

      Usuń
  14. Czyli książka słusznie miała głośną premierę, pojawiała się wszędzie, żeby każdy mógł na nią natrafić. Ja, przyznam szczerze, nigdzie jej nie spotkałam. Jesteś chyba pierwszą recenzującą ją osobą, której opinię czytam. Ale pomimo tego, że ostatnio raczej nie sięgam po książki cięższe (a na najwyraźniej do najłatwiejszych nie należy), jestem nią zainteresowana. Chciałabym się przekonać co takiego oferuje, że wywołuje tak pozytywne emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się skusisz bo książka jest świetna - dawno nie trafiło mi się nic tak dobrego :) Ja wpadałam na nią wszędzie, albo może chciałam na nią wpadać bo uwielbiam "Słowika" więc nie mogłam się doczekać kolejnej książki tej autorki :)

      Usuń
  15. Co? Nowa książka autorki? Chyba mnie dużo ominęło ostatnio! Już po tej informacji byłam pewna, że ją przeczytam. Twoja recenzja umocniła mnie w tym przekonaniu. Widzę, że warto!
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieraj się czym prędzej bo na prawdę warto, świetna książka :)

      Usuń
  16. Nie udało mi się jeszcze sięgnąć po "Słowika", ale mam go w planach. Teraz muszę do nich dopisać jeszcze ten tytuł :) I kiedy ja to wszystko przeczytam? :D

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
  17. Koniecznie muszę przeczytać tą ksiązkę, ale i "Słowika"!

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie czytałam Słowika tej autorki, ani recenzji tej książki, tylko twoją. I czuję się przekonana. ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Chyba dopiszę ją do listy, bo Twoja recenzja mnie zachęciła! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Dla mnie brzmi idealnie, ale że lato nie sprzyja takim lekturom to zostawie sobie ją na jesienno-zimowe wieczory

    OdpowiedzUsuń
  21. Oczywiście "Wielka samotność" jest już na mojej liście, udało mi się ją nawet niedrogo upolować w sklepie z owadem w wersji papierowej! ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 booklicity , Blogger