Ostatnie dni królika - Anna McPartlin, jak przygotować się na nieuniknione
Główna bohaterka ma raka.
Nie, nie martwcie się to nie jest żaden spoiler - wiemy to praktycznie od pierwszej strony, nikt nie robi z tego tajemnicy.
Przyznam, że miałam dość długą przerwę w czytaniu tego typu literatury bo pewnie jak większość z Was zauważyła - po "Gwiazd naszych wina" nastąpił hurtowy wysyp książek w których co najmniej jeden z bohaterów jest nieuleczalnie chory. Ten motyw pojawił się nagle w co drugiej książce dla młodzieży, bo przecież jak coś się dobrze sprzedaje to głupio byłoby z tego nie skorzystać.
Ale ja po porządnym odpoczynku zabrałam się za "Ostatnie dni Królika" bo na wielu grupach facebookowych była gorąco polecana. A "że piękna", "że wzruszająca", "że trzeba przeczytać". Mi dwa razy nie trzeba powtarzać.
Nie byłabym sobą gdybym od samego początku nie powiedziała co mnie wkurzało #marudzeniejestcnotą
Wkurzała mnie ksywka "Królik", bo tak na główną bohaterkę mówiła cała rodzina i wszyscy przyjaciele. Należy dodać, że kobieta jest po 40-stce. Ja wszystko rozumiem, tym bardziej że w książce mamy wyjaśnione że taki przydomek otrzymała w dzieciństwie i tak dalej... ale na litość boską, kto mówi tak do dorosłej kobiety? Wydawało mi się to strasznie infantylne.
Mia (nie zmusicie mnie żebym nazywała ją Królikiem) zachorowała na raka. Wbrew temu co może się wydawać, ta książka nie jest ani o samej chorobie ani o umieraniu jako takim. "Ostatnie dni Królika" są o przygotowaniu się do pożegnania z ukochaną osobą, o radzeniu sobie ze stratą. O tym jak ciężko jest się pogodzić z tym co nieuniknione oraz o niemocy która dotyka tych którzy wiedzą że muszą odejść.
Cała historia jest nam przedstawiona nie tylko z perspektywy Mii ale również jej rodziców, 12-letniej córki, rodzeństwa oraz kilkorga przyjaciół. Każda z tych osób radzi sobie z tą tragedią na swój własny sposób.
Autorka bardzo umiejętnie przeprowadza swoich bohaterów oraz nas - czytelników przez wszystkie 5 etapów żałoby:
Zaprzeczenie
Gniew
Targowanie
Depresję
Akceptację
Prawdziwą perełką jest matka głównej bohaterki która jest człowiekiem prostolinijnym, bezpośrednim i w dodatku klnie jak szewc - jej poczucie humoru rozładowywało trochę tę dość napiętą atmosferę towarzyszącą 'oczekiwaniu' na najgorsze.
Bohaterowie i ich osobiste problemy wydają się być bardzo realni, myślę że każdy będzie mógł w pewnym stopniu utożsamić się chociaż z jednym z nich.
Ogólnie powiem Wam... książka mi się podobała ale ostatecznie czegoś mi w niej brakowało, ja zazwyczaj wzruszam się podczas takich lektur a tym razem obeszło się bez łez. Nie wiem czy to dlatego, że autorka powoli przygotowywała mnie do tego co ma się wydarzyć czy po prostu zabrakło "faktora X".
Koniec końców polecam "Ostatnie dni Królika" - było ciekawie i pouczająco. Wydaje mi się że osoby które przechodzą trudny okres w swoim życiu mogą nawet znaleźć w niej odrobinę pocieszenia.
Lubicie książki o takiej tematyce? Może macie jakieś ciekawe tytuły do polecenia?
Ale ja po porządnym odpoczynku zabrałam się za "Ostatnie dni Królika" bo na wielu grupach facebookowych była gorąco polecana. A "że piękna", "że wzruszająca", "że trzeba przeczytać". Mi dwa razy nie trzeba powtarzać.
Nie byłabym sobą gdybym od samego początku nie powiedziała co mnie wkurzało #marudzeniejestcnotą
Wkurzała mnie ksywka "Królik", bo tak na główną bohaterkę mówiła cała rodzina i wszyscy przyjaciele. Należy dodać, że kobieta jest po 40-stce. Ja wszystko rozumiem, tym bardziej że w książce mamy wyjaśnione że taki przydomek otrzymała w dzieciństwie i tak dalej... ale na litość boską, kto mówi tak do dorosłej kobiety? Wydawało mi się to strasznie infantylne.
Mia (nie zmusicie mnie żebym nazywała ją Królikiem) zachorowała na raka. Wbrew temu co może się wydawać, ta książka nie jest ani o samej chorobie ani o umieraniu jako takim. "Ostatnie dni Królika" są o przygotowaniu się do pożegnania z ukochaną osobą, o radzeniu sobie ze stratą. O tym jak ciężko jest się pogodzić z tym co nieuniknione oraz o niemocy która dotyka tych którzy wiedzą że muszą odejść.
Cała historia jest nam przedstawiona nie tylko z perspektywy Mii ale również jej rodziców, 12-letniej córki, rodzeństwa oraz kilkorga przyjaciół. Każda z tych osób radzi sobie z tą tragedią na swój własny sposób.
Autorka bardzo umiejętnie przeprowadza swoich bohaterów oraz nas - czytelników przez wszystkie 5 etapów żałoby:
Zaprzeczenie
Gniew
Targowanie
Depresję
Akceptację
Prawdziwą perełką jest matka głównej bohaterki która jest człowiekiem prostolinijnym, bezpośrednim i w dodatku klnie jak szewc - jej poczucie humoru rozładowywało trochę tę dość napiętą atmosferę towarzyszącą 'oczekiwaniu' na najgorsze.
Bohaterowie i ich osobiste problemy wydają się być bardzo realni, myślę że każdy będzie mógł w pewnym stopniu utożsamić się chociaż z jednym z nich.
Ogólnie powiem Wam... książka mi się podobała ale ostatecznie czegoś mi w niej brakowało, ja zazwyczaj wzruszam się podczas takich lektur a tym razem obeszło się bez łez. Nie wiem czy to dlatego, że autorka powoli przygotowywała mnie do tego co ma się wydarzyć czy po prostu zabrakło "faktora X".
Koniec końców polecam "Ostatnie dni Królika" - było ciekawie i pouczająco. Wydaje mi się że osoby które przechodzą trudny okres w swoim życiu mogą nawet znaleźć w niej odrobinę pocieszenia.
Lubicie książki o takiej tematyce? Może macie jakieś ciekawe tytuły do polecenia?
Bardzo ciekawa recenzja...myślę że może kiedyś się skuszę :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest w sam raz na jeden wieczór :)
UsuńUwielbiam tę książkę. Czytajsc czułam całą gamę emocji. Nie obyło się bez łez.
OdpowiedzUsuńDo mnie jakoś nie trafiła, chyba potrzeba mi większej ilości bodźców ;)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale dopiszę sobie ją na swoją listę. Jestem ciekawa jak ja ją odbiorę.
OdpowiedzUsuńTez jestem ciekawa jak to będzie u Ciebie, z tego co wiem bardzo dużo osób się nad nią rozpływa.
UsuńBardzo lubię, aczkolwiek są przytłaczające... W sensie, ciężko czyta się o umieraniu. Miałam okazję zetknąć się z tego typu literaturą. Co prawda nie czytałam "Gwiazd naszych wina" (ale mam na półce od czasu premiery), ale za to "Oskar i pani Róża" oraz "Dziewczyna z pomarańczami" - które ogromnie polecam. Tytuł zapiszę, może kiedyś sięgnę jak będę chciała przeżyć wstrząs. Nie dziwię się, że pseudonim bohaterki Cię wkurzał... Jest okropny! :D
OdpowiedzUsuń"Oskar i Pani Róża" bardzo mi się podobał, ja zapoznałam się z tą książką za pomocą radiowego słuchowiska z Anna Dymną w roli Róży - rewelacja. Za to o "Dziewczynie z pomarańczami" bardzo dużo słyszałam, kilka osób mi ją polecało, teraz jeszcze ty - kupuje!
UsuńMam za sobą jedną powieść autorki, która bardzo mi się podobała, a ta jest podobno jeszcze lepsza, więc na pewno sięgnę po nią. :)
OdpowiedzUsuńJa pewnie skusze się jeszcze na jakąś inną książkę tej autorki, zobaczymy co z tego wyjdzie bo przyznam że ta nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia ;)
UsuńBrzmi fajnie, ja takich ksiażek nie lubię za bardzo - bez urazy dla tematyki, która jest poważna, potrzebna i tak dalej, ale zwykle to wygląda jak gra na uczuciach czytelnika i no nie mogę się przekonać (co innego jeśli jest oparta na faktach) :/ z podobnych czytałam "Bez mojej zgody" Picoult no i była niezła, choć troszkę właśnie wiało patosem
OdpowiedzUsuńMi wszystko grało do momentu kiedy tych książek było kilka, potem był wysyp i czasami fabuła tych książek pozostawiała wiele do życzenia. W tej książce akurat nie ma gry na emocjach, choć dokładnie wiem o co Ci chodzi bo czasami autorzy potrafią być dramatyczni do granic możliwości :/
UsuńNie...nie lubię takich książek. Zbyt dużo może widziałam w prawdziwym życiu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Mi tez na pewno starczy na jakiś czas, tym bardziej że nic mnie tu nie zachwyciło.
UsuńOj, nie lubię płakać, nie lubię smutnych książek>< Choć klnąca, prostolinijna mama to wypisz wymaluj moja rodzicielka, więc może z tego powodu sięgnę? ;P
OdpowiedzUsuńMi nie przeszkadzają smutne książki jeśli faktycznie są napisane porządnie i człowiek jest w stanie wczuć się w akcje, tutaj niestety mi tego zabrakło.
UsuńMama bohaterki była super! Tak klęła i nabijała się ze swoich dzieci że nie można było jej nie polubić ;)
Rzeczywiście ksywka jest zwyczajnie durna, mogli zostać przy imieniu. Sięgając do recenzji myślałam, że to książka dziecięca :) Dawno nie czytałam nic podobnego, więc chyba czas na odskocznie ;)
OdpowiedzUsuńTez długo myślałam że to książka dla dzieci albo że głównym bohaterem jest dziecko... Okładka trochę wprowadza w błąd, poza tym grafik płakał jak projektował, jakiś koszmar.
UsuńCałkiem ciekawy tytuł :)
OdpowiedzUsuńGorzej z treścią ;)
UsuńTeż tak czasami bywa.Właśnie dzisiaj skończyłam książkę,która zapowiadała się super,gorzej było z realizacją ;3 Miłego dnia :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji czytać tej książki, jednak zapowiada się fantastycznie i jeszcze ta piękna okładka. Recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nową recenzję Cudownego chłopca:
http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/wszyscy-powinnismy-przynajmniej-raz-w.html
Mam nadzieję że Tobie spodoba się bardziej niż mi, jakoś nic mi nie urwało :D
UsuńSłyszałam mega dużo dobrego o tej książce i aż wstyd się przyznać, ale to właśnie tytuł mnie do niej zniechęcał a najbardziej właśnie ten nieszczęsny "królik" :D dokładnie tak samo pomyślałam, jak można nazywać dorosłą kobietę królikiem (króliki to mi się tylko z jednym kojarzą :D) , ale po Twojej recenzji widzę, że można sobie z tym jakoś poradzić bo fabuła wszystko wynagradza. Kupię i przeczytam, jeszcze w tym roku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bookinoman.blogspot.com
Mam nadzieję że Tobie spodoba się bardziej niż mnie, nie żebym była niezadowolona ale jakoś... Tak ją wszyscy zachwalali i trochę się rozczarowałam. Nie dziwie Ci się, że tytuł Cię zniechęcał - ja bardzo długo byłam przekonana że to książka dla dzieci, ewentualnie o dzieciach... W ogóle okładka jest koszmarna, aż dziwne że się skusiłam :D
UsuńO kurcze! Mega intrygująca propozycja, która z pewnością aż uderza dawką emocji. Szczerze napisze, iż zachęciłaś mnie do przeczytania tej publikacji.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :) Mnie co prawda jakoś nie chwyciła za serce ale nie można powiedzieć że to zła książka.
UsuńŚwietna recenzja, lubie książki które mogą wiele wnieść do życia zwykłego czlowieka. Jest to książka o chorobie, więc na pewno skłoni każdego z nas do refleksji - mocne książki nie dla wrażliwych są najlepsze. Faktycznie ksywa jak dla dorosłej kobiety to przesada, ale sama fabuła jest ciekawa. Matka bohaterki po samym opisie musi być ciekawą postacią. Przeczytam, na pewno!! ♥
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj później znać jak Ci się podobało, będę wyczekiwać recenzji ;) Ja akurat czytałam duuużo lepsze książki o śmierci/chorobach ale ta na prawdę nie była zła, w sam raz na jeden wieczór.
UsuńMiałam okazję przeczytać tę książkę jakiś czas temu i byłam nią zachwycona. Styl autorki jest taki, że książkę czyta się bardzo szybko i zachęca do sięgnięcia innych jej dzieł. Ja sama sięgnęłam po "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" i również polecam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
korczireads.blogspot.com
Na pewno skusze się na "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" bo "Ostatnie dni Królika" mnie nie porwały a zawsze staram się dać autorowi drugą szansę bo wiadomo że każdemu się nie dogodzi, może to nie była koniecznie książka dla mnie :)
UsuńChyba ta ksywka skutecznie zniechęciła mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńOj to dość łatwo Cię zniechęcić, nie było aż tak źle ;)
UsuńWiesz jedną z niewielu rzeczy, które mnie denerwują w książkach jest m. in. infantylność bohaterów. Jednak może muszę spróbować nie uprzedzać się zbyt szybko...
UsuńTeż tak mam, jak bohaterowie zachowują się infantylnie albo co gorsza ich działania są pozbawione jakiejkolwiek logiki to az mnie odrzuca...
UsuńOsobiście niekoniecznie lubię takie klimaty, wiec za książkę podziękuję :)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek na swojej liście książek do przeczytania mam tyle pozycji, więc nawet się cieszę xD
Pozdrawiam ciepło :)
Kasia z niekulturalnie.pl
W pełni rozumiem, moja lista jest już tak kosmicznie długa że nie wyrobie się do 2020...
UsuńKsiążki o takiej tematyce niestety zaczynają mnie już nudzić. Jednak czasami robię wyjątki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
adventureinthelibrary.blogspot.com
Ja też mam dość na jakiś czas, skusiłam się bo oczekiwałam rewelacji ale niestety szału nie było :/
UsuńGłośna była ta książka jakiś czas temu, ale mnie nigdy nie zainteresowała ze względu na tematykę. Bałem się pretensjonalności i grania na emocjach.
OdpowiedzUsuńNie jestem zachwycona tą pozycją ale muszę przyznać, że akurat grania na emocjach tutaj nie ma. Temat jest przedstawiony w dość ciekawy sposób i nie ma zbędnego dramatyzmu co nie zmienia faktu że książka czterech liter nie urywa ;)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, teraz mnie trochę zaintrygowała :) Lubię czytać książki o takiej tematyce, może jak znajdę czas to po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na moje początki :)
Grovebooks.blogspot
Mam nadzieję, że Ci się spodoba :) Ja na razie muszę znowu odpocząć od takiej tematyki, poczekam aż wyjdzie książka która na prawdę wzbudza jakieś silne emocję bo tutaj mi tego zabrakło.
UsuńŚwietna recenzja, zachęciłaś mnie do przeczytania.
OdpowiedzUsuńSuper blog.
Obserwuje i pozdrawiam :)
Bardzo mi miło, pozdrawiam! :)
UsuńDaj potem koniecznie znać jak Ci się podobało.
Czytałam pozostałe dwie książki autorki, nie mogę się doczekać, aż w końcu sprawię sobie właśnie tę, o której piszesz. Ciekawa jestem tego, jak opisała to wszystko McPartlin. Bo GNW nie zbytnio przypadła mi do gustu, nie było łez przy książce. Przy filmie już tak. ;P
OdpowiedzUsuńJa mam i książkę i film do nadrobienia, zobaczymy co z tego wyjdzie :)
UsuńSłyszałam o tej książce wiele dobrego :) Szczególnie jeśli chodzi o styla autorki. Bardzo zaintrygowała mnie opisana przez Cb historia, ma nadzieję, że znajdę czas, by bliżej się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńJej styl jakoś szczególnie nie zwrócił mojej uwagi, to znaczy nie żeby było coś nie tak - po prostu nie jest niczym nadzwyczajnym :) Mam nadzieję że książka Ci się spodoba!
UsuńLubię taką tematykę w książkach, ale trochę się obawiam, że i mnie w tej pozycji czegoś zabraknie... Jeszcze się nad nią zastanowię. Może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńNie jest to zła książka, dość przyjemnie mi się czytało - jeśli można mówić o przyjemności a propos takich książek :)
UsuńCzęsto trafiam na tą książkę. Kiedyś już miałam się za nią zabierać, ale jakoś ciągle mnie coś od tego odwodziło. Myślę, że tym razem wyląduje ona na mojej liście książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPolecam, nie jest to może jakieś arcydzieło ale na pewno się nie zawiedziesz :)
UsuńJa lubię taką tematykę w książkach, także myślę, że się skuszę na tę pozycję, zwłaszcza że nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że będziesz zadowolona - tym bardziej jeśli taka tematyka Ci odpowiada :)
UsuńJa też zazwyczaj zalewam się łzami przy tego typu książkach, ale jednocześnie lubię je czytać. Chętnie po nią sięgnę. Okładka mnie urzekła! :)
OdpowiedzUsuńJa też zazwyczaj lubię ale wtedy kiedy faktycznie skłaniają mnie do płaczu, bez tego mam wrażenie że zmarnowałam czas ;)
UsuńŻałuję, że nie mam jej na półce, a jedynie wypożyczyłam ją z biblioteki, bo jest cudowną książką, którą warto znać i powracać do niej.
OdpowiedzUsuńKrólik była niewątpliwie silną bohaterką
Buziaki,
coraciemnosci.pl
Mnie niestety jakoś wybitnie nie zachwyciła, nawet sobie trochę myślę komu oddać książkę bo niekoniecznie pragnę jej na mojej półce... Gdybym mieszkała w Polsce z przyjemnością sprawiłabym Ci prezencik ;)
UsuńLubię tego typu książki choć nie powiem że nie są przytłaczające i pozostają długo w mojej pamięci. Warto jednak od czasu do czasu znaleźć chwilę na właśnie taką historię pisaną życiem, gdyż dzięki niej czasem przemyślimy własne życie, co w nim ważne i może częściej będziemy wdzięczni za kolejne dni.
OdpowiedzUsuńTo akurat prawda, ja po takich lekturach zawsze zaczynam filozoficzne rozważania nad własnym żywotem co niekoniecznie prowadzi do czegoś dobrego ;)
UsuńJa chyba odpuszczę, tym bardziej, że ciebie wybitnie nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńNa pewno nic nie stracisz. Nie była zła ale szału tez nie było.
UsuńHym... może ten niefortunny Królik wynika z tłumaczenia? Bo ksywka Bunny jest chyba już k wiele bardziej popularna, chociaż wciąż kto w wieku 40 lat chciałby mieć przezwisko Bunny...
OdpowiedzUsuńOryginalny tytuł to "The last days of Rabbit Hayes" przy czym Hayes to nazwisko Mii naturalnie. W ogóle już nic nie rozumiem bo teoretycznie Rabbit to Zając a nie Królik... Ale kto ogarnie umysł tłumacza ;)
UsuńSłyszałam o tej książce ale nie mialam okazji przeczytać i widzieć na własne oczy ;)
OdpowiedzUsuńŻe tak powiem... żadna strata ;)
UsuńBrzmi bardzo ciekawie, a i ja jestem w gronie tych, którzy zachwycili się książką "Gwiazd naszych wina". Choć z tego, co piszesz, "Ostatnie dni królika" to pozycja słabsza od powieści Johna Greena, więc może jednak sobie odpuszczę. Z drugiej strony jeśli przyjdzie mi chęć na tego typu historię, to będę miał tę książkę w pamięci.
OdpowiedzUsuńJa również zostałam kupiona przez "Gwiazd naszych wina" ale nie wydaje mi się, żeby od tamtej pory trafiła na książkę o podobnej tematyce która podziałałaby na mnie równie intensywnie a szkoda :/
UsuńNa początku jak mi o niej opowiadałaś, myślałam że będę chciała ją przeczytać. Teraz się waham. Dość mocno przeżywam takie rzeczy i nie wiem czy mam siłę na taką książkę.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze że czytałam (i ty też!) bardziej poruszające książki, tutaj mi czegoś zabrakło :/
UsuńOd czasu do czasu sięgam po taki książki, polecam ci ""Karuzelę" Agnieszki Lis
OdpowiedzUsuńZapisze tytuł, dość rzadko sięgam po polskich autorów ale z chęcią to zmienię ;)
Usuń